Frida Kahlo
Forum poświęcone życiu i twórczości artystki
Napisz odpowiedź
Forum Frida Kahlo Strona Główna
»
Życie Fridy
» Napisz odpowiedź
Napisz odpowiedź
Użytkownik:
Temat:
Treść wiadomości:
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje:
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
$1
Kod potwierdzający:
$3
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
ticjana1
Wysłany: Pon 9:41, 05 Wrz 2011 Temat postu:
diegona18 zgadzam się z Tobą całkowiecie. Frida była małą księżniczką, którą chciała poprostu kawałek swojego małego miejsca na ziemi.
diegona18
Wysłany: Pon 11:44, 15 Sie 2011 Temat postu:
Może i Frida była egocentryczką ale z drugiej strony myślę, że tak jak Ara spostowała powyżej, Frida była zrozpaczona. W swoich obrazach przedstawiła całe swoje cierpienie i ból i tęsknotę za miłością - prawdziwą. Nie tę opętaną miłość do Diega. Frida pozastanie dla mnie małą księżniczką krzyczącą o swoje miejsce na ziemi.
Ara
Wysłany: Nie 18:29, 21 Gru 2008 Temat postu:
Cześć wszystkim!
Przeczytałam wszystko co napisałyście w tym temacie parę razy. I cóż...wychodzi na to, że i ja jestem egocentryczką
Ale po kolei...Frida i Jej malarstwo stało mi się bardzo bliskie, kiedy lekarze oznajmili, że mam chore nogi i uszkodzone kręgi kręgosłupa. Wiążą się z tym liczne problemy z chodzeniem i odczuwanie codziennie potężnego bólu. Z początku kiedy nie było źle sądziłam, że Frida to najzwyczajniej w świecie zwykła histeryczka, która wykorzystywała swoje liczne nieszczęścia żeby inni nad nią płakali. Zmieniłam zdanie kiedy choroba uniemożliwiła mi wstanie z łóżka i chodzenie o własnych siłach. Frida nie była ambitna - była zrozpaczona. To rozpacz nią kierowała żeby pokazywać ludziom "Ja, KALEKA, mogę! Potrafię!". Niełatwo jest być kołkonogą...tym bardziej jeśli zdarzają się osoby, które z choroby drwią. Czy chciała zwracać na siebei uwagę? Na moje, podobnie jak i ja czasem, nie radziła sobie z bólem. Tonący brzytwy się łapie. Z bólu człowiek robi różne rzeczy. I to w bólu czuje się najbardziej samotny, bo czuje go sam. Co z tego, że ma się mnustwo osób dookoła? Te osoby nie wezmą bólu na siebie i go za nas nie przeżyją. Nie uważam też, że chciała zrobić z siebie cierpętnice. Ewentualnie nie wytrzymując bólu chciała wszystkim o tym opowiadać, bo to pomaga! Im więcej się o bólu mówi, im więcej ciepłych słów się wtedy słyszy od innych tym łatwiej jest go znosić. Czy ludzie chorzy chcą zwracać na siebie uwagę? Hm...jeśli nikt się nimi nie przejmuje, a wręcz się ich wtedy jeszcze rani to połączenie bólu fizycznego i psychicznego to za duża mieszanką wybuchowa...
Pozdrawiam,
Ara.
Friducha
Wysłany: Wto 10:59, 20 Lis 2007 Temat postu:
Cześć Justyna
Frida bardzo lubiła swoje ciało (w jego "lepszych" czasach). Robiła sobie makijaż stojąc nago przed lustrem, pozowała nago Julien'owi Levy, "pokazywała je", wykazując się brakiem kompleksów, wielu mężczyznom i kobietom, z którymi miała stosunki intymne, wiele jej szkiców przedstawia jej nagie ciało, mniej lub bardziej zdeformowane, co można potraktować, jako akceptację tychże deformacji (kładąc nacisk na "nie ważne, co mówią, byle mówili"). Przestała je lubić gdzieś w latach pięćdziesiątych XX wieku, kiedy to "przerzuciła się" na martwe natury.
Autoportrety Fridy to nic innego jak jej wymalowana autobiografia. Gdyby nie była tego świadoma, nie ryzykowałaby, tak, jak stwierdziłaś, malowania Fridy Kahlo w najróżniejszych aspektach, które w końcu mogłyby zanudzić na śmierć, kogoś, kto śledził jej artystyczną twórczość. Działanie zamierzone.
Frida była "dobrym literatem", ale o wiele bardziej ekspresyjne i interesujące jest "wymalowanie" swojej autobiografii, widz, mający "kontakt wzrokowy" z dobrze pokazanym bólem, depresją, cierpieniem, może powiedzieć znacznie więcej, niż czytelnik, który ból, depresję i cierpienie wyczytał z liter.
I... mimo Twoich argumentów, wciąż uważam, że malarka celowo robiła z siebie ofiarę. Fakt - była bardzo ambitna (przecież jej największą ambicją z lat studenckich było urodzenie dziecka Riverze) i przez tę ambicję jest teraz tym, kim jest, czyli ikoną. Ale ambicją może być też chęć zwrócenia na siebie uwagi za wszelką cenę, a ceną tą równie dobrze może być "zamierzone cierpiętnictwo", które skłania do zdobywania sympatii i zwrócenie oczu na "cierpiącego".
Pozdrowienia z krainy zasypanej śniegiem
justulla
Wysłany: Nie 1:58, 18 Lis 2007 Temat postu:
Cudowny temat. Moja egocentryczna natura będzie sobie mogła trochę pouzewnętrzniać
Na początek swojej wypowiedzi zacytuję moje myśli z 9 lipca tego roku zamieszczone na moim blogu:
„Świat interesuje mnie zwłaszcza w kontekście mnie samej.-Kasia Nosowska
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I ja też tak mam-chyba każdy człowiek również. To naturalne bo przecież człowiek jest egocentrykiem-prostym potwierdzeniem tej tezy jest fakt że kiedy ktoś umiera nie płaczemy nad faktem że umarł, że ten ktoś stracił swoje życie tylko dlatego że więcej go nie zobaczymy, że czegoś mu nie ofiarujemy lub on nie będzie już cieszył nas swoim towarzystwem. Nawet ze spełnienia zdawać by się mogło bezinteresownego dobrego uczynku mamy korzyść- satysfakcję że jesteśmy fajni, mamy wtedy lepsze samopoczucie. „
A teraz odniosę się do wypowiedzi Friduch i naszej egocentrycznej malarki:
hm….wypadek raczej w niczym jej nie pomógł. Frida była na tyle ekspresyjną i inteligentną osobą, że prędzej czy później znalazłaby dziedzinę życia/sztuki czy czegokolwiek w której doceniono by ją. Owszem osoby dotknięte przez los chorobami z reguły starają się skupić na sobie uwagę, często potrafią być bardzo upierdliwe. Jednak często to najbliższe otoczenie pozwala na to traktując taką osobę ulgowo, wyręczając ją nawet w tym z czym dałaby sobie radę. Nie zgadzam się że Frida robiła z siebie ofiarę – sądzę że motorem jej myślenia było JA WAM JESZCZE POKAŻĘ ŻE BĘDĄC KALEKĄ TEŻ COŚ MOGĘ. W niej było wiele ambicji. Myślę że po części przez tę ambicję poślubiła Diego (JA GO UJARZMIĘ, PRZECIEŻ DLA MNIE SIĘ ZMIENI) i tak usilnie starała się mieć dziecko (JA WĄTŁA FRIDA POKAŻĘ ŻE MOGĘ URODZIĆ DZIECKO). Przemawiała przez nią również zwykła chęć dawania komuś tego co w niej jak również chęć przekonania siebie i innych że to schorowane ciało jest w stanie dać życie, że w niej jest to życie pomimo wszystkiego co przeszła.
Czy motywem dla którego zaczęła malować autoportrety był tylko egocentryzm – nie sądzę. Sądzę że chciała by to co namaluje było autentyczne, a żeby coś było autentyczne trzeba to dobrze poznać – a kogo Frida znała najlepiej…. Fridę!! Przecież malowanie autoportretów jest bardzo ryzykowne, po pewnym czasie ludzie mogą zniechęcić się do jednego, powtarzającego się motywu. Poza tym Frida nie mogła uważać siebie za obiekt najdoskonalszy – nie bardzo lubiła swoje ciało i malowanie go wiązało się również z ryzykiem niechęci potencjalnego odbiorcy.
Jej obrazy rozumiały ją i jej ból najlepiej. Mogła czuć się sama pomimo otaczających ją osób – ze swoim bólem i fizycznym i psychicznym tak naprawdę musiała się sama zmagać – inni mogli ją tylko wspierać.
Z dwoma faktami się zgodzę namalowanie obrazu "Samobójstwo Dorothy Hale" oraz pewne części pamiętnika (zwłaszcza te końcowe) świadczą iż zrobiła to z pobudek egocentrycznych.
Friducha
Wysłany: Czw 10:45, 15 Lis 2007 Temat postu:
A czy ja ją za to potępiłam?
Napisałam, jak jest. Z mojego postu może wynikać, że ją potępiam, ale faktem jest, że im głębiej wchodziłam w jej życie, tym bardziej mnie ten jej "dualizm" fascynował. W przeciwnym wypadku nie starałabym się "szerzyć Fridy" i "reklamować" jej osoby w polskim internecie
pozdrawiam
cirque du soleil
Wysłany: Śro 17:21, 14 Lis 2007 Temat postu:
ciekawe ...Ale dlaczego własnie by miała taka nie być ...? gloryfikująca na pzemian swoje cirpienie i zajebistość (przepraszam za stwierdzenie ale mi pasowało
)
Friducha
Wysłany: Wto 14:22, 13 Lis 2007 Temat postu: Egocentryczka...
... i to po całości - przy całym szacunku dla malarki, takie jest moje o niej zdanie. Od dzieciaka kochała być w centrum uwagi, może zabrzmi to drastycznie, ale polio i wypadek z 1925 r. bardzo jej w tym pomogły. Mogła oficjalnie nazwać się ofiarą, na męża wybrała faceta, o którym głośno się mówiło, że babiarz, wiedziała więc w co się pakuje, kolejny powód, żeby nazwać się ofiarą, wszyscy współczują, wszyscy się użalają nad biedną Fridą. I o to chodziło. Do wypadku, nie było mowy o żadnym malowaniu. Ale malarze są przecież w centrum uwagi. Autoportrety, jako miażdżąca większość pracy twórczej artystki, przyciągają uwagę, zwracają uwagę na nią. Dlatego wybrała samą siebie jako modelkę najdoskonalszą. Nie dlatego, jak twierdzi, że "ciągle była sama" - nigdy nie była sama. Zawsze otaczały ją gromady pochlebców, gromady pseudo-przyjaciół i kilku prawdziwych przyjaciół. Frida NIENAWIDZIłA być sama. Zawsze ktoś musiał przy niej być. W końcu przyszedł TEN moment. Stała się sławna. Zaczęto ją doceniać, oceniać, robić jej wystawy, które zresztą w większości nie odnosiły wielkich sukcesów, o ile w ogóle jakieś odnosiły. Paradoksalnie to pierwsza i ostatnia w życiu artystki wystawa jej prac w Meksyku (zorganizowana przez Lolę Alvarez Bravo) była jej największym sukcesem. Dlaczego? Bo wiedziano, że malarka nie pociągnie już długo, bo chciano jej dać do zrozumienia, że wiele osiągnęła, że ma oparcie w "przyjaciołach", że ma tłumy wielbicieli. Ona zaś, mimo "odmiennego stanu świadomości", w który wpakowały ją leki przeciwbólowe i, że się brzydko wyrażę, chlanie wszystkiego, co wpadnie w ręce, obciętej nogi, fizycznej niemocy i faktu, że wyglądała jak żywy szkielet, była wniebowzięta. A do tego pięknie wystrojona, z jak zawsze doskonałym makijażem, pomalowanymi krwistoczerwonym lakierem paznokciami i pierścieniami na każdym palcu - mogła w końcu zaświecić najjaśniejszym ze świateł. Nie, żebym ironizowała. Współczuję jej, rzecz jasna. Nie wiem, jak sama bym to wszystko zniosła. Ale faktem jest, że wszystkie te bolesne wydarzenia z jej życia, jak wspomniane polio, wypadek autobusowy, poronienia i aborcje, zdrada męża z jej własną siostrą, nie licząc setek przypadkowych kobiet po drodze, rozwód, śmierć matki, następnie śmierć ojca - wszystko to przyczyniło się do nadania Fridzie statusu ofiary, o co, w gruncie rzeczy, nie mogła mieć pretensji, gdyż, jako osoba publiczna, przyciągała tym spojrzenia, współczucie, sympatię. A o to przecież chodziło. Nie chciałabym być okrutna, ale tak to właśnie widzę. Rzucanie bluzgami na prawo i lewo, liczne związki z kobietami, niektóre nie tylko cielesne, pociąganie z butli, nie wypuszczanie papierosa z rąk, skandalizujące przyjęcia - im więcej skandali wywołujesz, tym więcej o tobie mówią. Czyż nie? A ściągnięcie Trockiego (w czyim domu mieszkał podczas pobytu w Meksyku - pamiętacie?) i uwiedzenie go - to dopiero temat na pierwsze strony gazet! Przepiękny (moim zdaniem), acz zupełnie nieadekwatny do celu, w jakim miał być namalowany, obraz "Samobójstwo Dorothy Hale" - kolejny przykład na to, jak zwrócić na siebie uwagę zniesmaczonej publiki. Dotknę też pamiętnika, który osobiście uwielbiam, choć... no właśnie... w eseju na jego temat, autorstwa Sarah M. Lowe możemy przeczytać jasno i wyraźnie, że "pamiętnik ten nie miał być przeznaczony dla niczyich oczu". To ci dopiero hipokryzja! Dam sobie rękę uciąć, że Frida prowadziła go właśnie po to, by go przeczytało mnóstwo oczu. Po jej śmierci oczywiście. Te wszystkie podziękowania dla lekarzy, pielęgniarek... to dla jej oczu? Krótka autobiografia, którą czytamy na ostatnich stronach, po co ją napisała? Żeby pamiętać kim jest, skąd pochodzi i kim była jej najbliższa rodzina? Proszę Państwa! I to spektakularne zakończenie: "mam nadzieję, że wyjście jest radosne i mam nadzieję, że nigdy nie wrócę" - po tym nic już więcej nie napisała. Tylko rysunki i malunki. Na tym zdaniu się pamiętnik nie kończy. Wszystko to trąci mi "zamierzeniem". Żadne "dla oczu niczyich" nie wchodzi tu w rachubę. Reasumując, Frida Kahlo to wielka malarka, ale równie wielka egocentryczka - wspaniały przykład do przeprowadzania wszelkiej maści psychoanaliz.
pozdrawiam
Forum Frida Kahlo Strona Główna
»
Życie Fridy
» Napisz odpowiedź
Skocz do:
Wybierz forum
Kategorie tematyczne
----------------
Życie Fridy
Malarstwo Fridy
Diego Rivera
Plotki i ciekawostki
Radosna Twórczość Własna
Gadka-szmatka
Nowości na stronie
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group ::
FI Theme
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Regulamin